Radeč, Podrač
„Podráčí było jakby przedmieściem czeskich Úpic, a zaraz obok była Ráč, wieś zamieszkana przez Niemców, aczkolwiek używany przez nich dialekt z literacką niemczyzną miał niewiele wspólnego. Jako chłopcy zawsze bardzo się dziwiliśmy, jak tata, któremu towarzyszyliśmy w czasie jego służbowych obchodów po Ráču, porozumiewa się z tymi ludźmi. Ba, dziwiło nas, jak ci Ráčanie dogadują się między sobą. A tak poza tym, był to lud taki sam, jak wszędzie wokół ten czeski… Tylko ta ich mowa była inna. Do ojca mówili >Hee tochta<, mówić po czesku w tym stuleciu nikt z nich nie zdołał się nauczyć, naszego czeskiego „ř” nikt z największym trudem by z siebie nie wydobył. To było dla nich niewymawialne, ale z drugiej strony na parówki bez żadnego problemu mówili >wirrztln< a na kiełbasę >wurrzt<.”
Josef Čapek – Rodzinne strony
Odrębna niegdyś miejscowość Radeč oraz granica między Úpicami i Radčem, nazywana także Podrač, przed II wojną światową były biednymi peryferiami miasta Úpice. Niedaleki Trutnov był już etnicznie niemiecki. Większość mieszkańców była niemieckiego pochodzenia i ciężko pracowała, by się utrzymać, przeważnie w rolnictwie. Z upływem czasu wśród miejscowej ludności wytworzył się dialekt, który zawierał i słowa czeskie, i niemieckie. W ten sposób powstała specyficznie brzmiąca „niemiecka czeszczyzna”, którą w swoich wspomnieniach żartobliwie zachwycał się nie tylko Karel Čapek. Działało tu pięć karczm, które służyły miejscowym wyłącznie wieczorem, gdy wszyscy kończyli pracę w polu, także ich właściciele, dla których prowadzenie karczmy było tylko dodatkowym zajęciem. Sześć dni w tygodniu mozolnie pracowali w polu, a w niedzielę wierzący sąsiedzi schodzili się koło dolnej karczmy, zdejmowali buty (żeby je oszczędzać) i szli na poranną mszę do Úpic, do kościoła św. Jakuba, gdzie katoliccy mieszkańcy Radča mieli pierwszą mszę odprawianą po niemiecku przez ks. dziekana Jana Abendrotha. Przed kościołem oczywiście wkładali buty i do środka wchodzili obuci.
Od aneksji Czechosłowacji do końca II wojny światowej (1938–1945) przebiegała tędy linia demarkacyjna, a następnie granica państwowa, która rozdzielała tereny Protektoratu Czech i Moraw i III Rzeszy. Kto chciał iść do Radča lub jechać dalej samochodem czy autobusem, musiał mieć dokumenty stwierdzające, że jest obywatelem Rzeszu (choć z Sudetów) lub mieć pozwolenie na pracę w Rzeszy. Czeski („protektoratowy”) posterunek graniczny był w „U Janatu” (dawniej także hotel Sever). Tutaj urzędowali celnicy Protektoratu Czech i Moraw. Granica była dokładnie wyznaczona, jej precyzyjnością zadziwiony był nawet Jára Cimrman – przypomniała mu grę „Zdobycie bieguna północnego przez Czecha Josefa Niemca” (gwoli wyjaśnieniu - Jára Cimrman to postać zupełnie fikcyjna, z którą zwiedzając Czechy warto bliżej się zapoznać).
Mieszkańcy Radča byli zdziwieni, gdy zaczęli dostawać powołania do wojska i wiadomości o rannych i tych, którzy zginęli w boju. Niektórzy autochtoni przyłączenie do Rzeszy traktowali jako pewnego rodzaju zadośćuczynienie – z najbiedniejszej warstwy społecznej Úpic stali się nagle członkami „rasy panów”. Dwóch mężczyzn wstąpiło nawet do Waffen SS. Większości mieszkańców nowe porządki jednak raczej skomplikowały życie. W czasie wojny zginęło 13 żołnierzy pochodzących z Radča. Ich groby rozsiane są po całej Europie, najwięcej jest ich na terenie byłego Związku Radzieckiego.
Po wojnie wysiedlenie Niemców nastąpiło w dwóch fazach – w pierwszej fazie do Niemiec, a w drugiej częściowo także do różnych miejsc na terenie Czechosłowacji. 11 lipca 1945 r. Radeč opuściło 168 osób, kolejni wysiedleni zostali w 1946 roku. W sumie ponad 500 osób.
Ludzie, którzy gospodarowali tu od wielu pokoleń, mieli tylko kilka godzin na spakowanie osobistych rzeczy i limit 30 kg na osobę. Przytłaczająca większość z nich z dnia na dzień musiała opuścić swoje domy i rozpocząć życie na nowo. Z Radča wysiedlono prawie 600 osób.